Uncategorized

To co słowiańskie w nas: grzybolubstwo

Pozwólcie, że zacytuję siebie. W pierwszym (i jedynym) wydaniu mojego magazynu Słowiańska Polonia, opublikowałem artykuł pt. „To co słowiańskie w nas: grzybolubstwo. Piszę tam, miedzy innymi:

W Słowiańskiej mocy, Zdzisław Skrok mówi o „grzybolubstwie” jako jednej z charakterystycznych cech kultur słowiańskich. Słowianie jako ostatni zdołali zachować tradycyjne szamańskie praktyki, broniąc je do ostatka przed chrześcijańskimi imperialistami i fanatykami. Skrok przypomina, że nawet dziś w opinii ludów germańskich Słowianie uchodzą za „grzybojadów” – ludzi, którzy nie tylko z zapałem przemierzają lasy w poszukiwaniu borowików czy podgrzybków, ale też potrafią je dobrze przyrządzać i ze smakiem spożywać.

I my (Barbara i ja) tę fascynującą tradycję kontynuujemy z unikalnym oddaniem i konsekwencją. Po 40 latach znamy najlepsze miejsca na borowiki, kozaki i kurki w wysokogórskich rejonach Nowego Meksyku i Kolorado, niekiedy niebezpiecznych i trudno dostępnych, nawet dla nowoczesnych samochodów SUV, taki np. jak nasz Subaru Outback. Oczywista, tajemnice dokładnej lokalizacji tych miejsc zabieramy ze sobą do grobu.

Z reguły na grzyby jeździmy w sezonie ok. 10-15 razy w zależności od warunków pogodowych, tzn. od dostatecznych opadów deszczowych podczas tutejszych letnich monsunów. Większość grzybów suszymy na bezlitośnie gorącym słońcu nowo-meksykańskim, które jest w stanie wysuszyć wielkie kawałki pociętych borowików w ciągu 2 dni. Mamy z reguływ w posiadaniu 1-2 kg suszonych borowików. Często dajemy je w prezencie krewnym i „frendom”.

Grzybową ciekawostką jest to, że nie ma tu podgrzybków, natomiast są unikalnie tu występujące białe prawdziwki. 

A oto 2 zdjęcia z naszych 2 ostatnich wypraw:

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *