Uncategorized

Yellow Bird of Paradise – Żółty rajski ptak

Tylko dla fanów magicznego, inteligentnego świata roślin i kwiatów, o czym pisał kiedyś znakomicie pewien niemiecki leśnik. Wiecie który, więc nie podaję nazwiska, bo jego książki zostały szybko przetłumaczone na polski i kilka lat temu stały się bardzo popularne w Polsce.

Opowiem Wam bajkę:

Dawno temu, za górami, za lasami, mieszkał biedny imigrant. Miał dom, ale mały, stary i zaniedbany. Więc ten imigrant postanowił kupić przynajmniej jeden kwiat, aby jego kolory sprawiały mu radość na wygnaniu i nadzieję, że kiedyś będzie go stać na duży, piękny ogród.

Kwiat wyrósł szybko, a jego pięknie pachnące i piękne żółto-czerwone kwiaty rzeczywiście ożywiły szary, zaniedbany dom.

Mijały lata. Imigrant pewnego dnia zauważył, że w odległości ok. jednego metra pojawił się pęd, który postanowił się zasadzić dokładnie w takim miejscu, w którym imigrant miał zamiar posadzić inny kwiat. Ale szybko się zorientował, że to ten sam kwiat i że drugi taki kwiat bardzo by mu pasował. Wiedział już jak piękne i pachnące są jego kwiaty. Poza tym, miał już okazję upewnić się, że kwiat ten w ogóle nie potrzebuje żadnej pomocy: nie trzeba go podlewać ani w żaden sposób pielęgnować, mimo, że kraj, w którym mieszkał jest półpustynny, a temperatury latem dochodzą często do ponad 100 stopni Fahrenheita czyli do ok. 40 stopni Celsjusza. Kilka innych kwiatów i drzew, które posadził (i na które wydał dużo pieniędzy) szybko uschły, mimo że starał się je często podlewać i używać pożywki dla kwiatów o nazwie „Miracle Gro”.

A tu nowy ten sam kwiat sam się zasiał! I to dokładnie w miejscu, w którym imigrant miał zamiar posadzić jakiś inny kwiat, krzew lub drzewo! Stwierdził, że w ten sposób nie tylko zaoszczędził trochę pieniędzy, ale nie będzie musiał martwic się o to, żeby nie usechł.  

I znowu minęły może 2 lata. I co się okazało. W dwóch innych miejscach w ogródku przed domem imigranta pojawiły się kolejne nowe krzaczki tego samego kwiatka. I znowu „wybrały” one optymalne miejsca, które imigrant przeznaczyłby na nowe kwiaty lub drzewa gdyby postanowił sam coś kupić i posadzić. Zdumiony już teraz „inteligencją” tej niezwykłej rośliny, imigrant szybko przystał na decyzję, którą podjął za niego ten tajemniczy, magiczny kwiat.

Od tamtych czasów upłynęło już ok. 15 lat. Przed domem imigranta rośnie teraz 11 dorodnych, 2-metrowych kwiecistych krzaków, które w obecnej chwili są oblepione pięknymi kwiatami a wokół posesji rozchodzi się upojna woń. Teraz już nie ma kolejnego miejsca na nowe sadzonki, bo ogród jest wypełniony tymi magicznymi, inteligentnymi kwiatami.

I tu bajka się kończy, bo to nie jest … bajka: to przytrafiło się … mnie! Ten imigrant to ja. Nie wiem jednak ciągle jak ten kwiat się nazywa. Ostatnio w rozmowie z Wiesławą i Jerzym, powiedziałem, że to może być „Bird of Paradise”, ale się pomyliłem. Więc może Wy będziecie w stanie zidentyfikować ten sensacyjny kwiat. Zasyłam Wam zdjęcie, które zrobiłem dziś rano.

Ciąg dalszy o „moim” inteligentnym pięknym kwiatku:

Wysyłam Wam kolejne zdjęcia. Robert pytał o wygląd z bliska, więc zrobiłem jedno takie zdjęcie. To drugie to ostatnia samosiejka, jaką zauważyłem w marcu. Miała wtedy tylko kilka centymetrów wysokości, ale teraz, jak widzicie, już urosła na prawie pół metra.

I znowu posiała się w optymalnym dla mnie miejscu. Na tym małym klombie przed domem nic ładnego nie chce rosnąć oprócz widocznego na zdjęciu wiekowego krzaku jałowca (ma chyba już dobrze ponad 50 lat) i trawy meksykańskiej (też widocznej na zdjęciu. Posadziłem ją w tym roku.  Poprzednia była już tak stara i brzydka, że musiałem ją w całości wykopać.)

Klomb, jak widzicie, przykryłem warstwą „mulchu”, bo chyba ten wyraz jest teraz używany w Polsce. Nie jest łatwo kupić tu malcz, bo jest szybko wysprzedawany, szczególnie ten wyższej jakości. Ten, który kupiłem miesiąc temu to malcz z kory drzewa cedrowego, bo był wtedy jeszcze osiągalny. Tu bez malczu trudno coś sensownego uprawiać. Letnie słońce nie zostawi kropli wody gdziekolwiek się ona ukryła.

Aha, jeszcze jedno: Robert pytał o „owoc” tego krzaku. Więc ma on cienkie strąki długości ok. 5-10 cm. Dla mnie won ich jest odrażająca, co być może jest kolejnym przykładem inteligencji tego kwiatu. Chodzi chyba o zniechęcenia ptaków i zwierząt do jedzenia takich strąków. Ale może dla innych taki odór nie jest tak ohydny jak dla mnie. A poza tym, kto to wie co lubi np. pędziwiatr, który tu króluje i pożera wszystko od karaluchów do mysz a nawet grzechotników. Często jeden z nich lubi przychodzić i przyglądać się co robię w ogrodzie. I jakoś się mnie nie boi, bo czasami jest dosłownie na wyciagnięcie ręki.

No i tajemnica wyjaśniona: Wiesława właśnie przysłała mi mejl. Ten kwiat, a w zasadzie krzew, to Żółty Rajski Ptak — Caesalpinia gilliesii.

A tu dobra strona o tym “ptaku rajskim”:

Caesalpinia gilliesii (Bird of Paradise Shrub) (gardenia.net)

I dodatek:

Witam. Magiczny kwiat ciągle zaskakuje swoją magicznością. Otóż okazuje się, że żółty rajski ptak nie kwitnie tylko raz na wiosnę, czyli od ok. połowy maja. Teraz, po ok. 5-7 tygodniach, postanowił znowu obsypać się kwiatami. (Dowodem jest zdjęcie, które zrobiłem wczoraj i które załączam.) Pamiętam z poprzednich lat, że magiczny żółty ptak rajski właściwie kwitnie cale lato, czyli trzecie (i chyba ostatnie) zakwitnięcie nastąpi gdzieś pod koniec sierpnia.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *